sobota, 24 stycznia 2015

Do szczęścia prowadzą tylko kręte ścieżki.

..Powoli zasypiała, jednak niespodziewanie usłyszała huk, nadchodzący z dołu. Przerażona szybko wstała z łóżka i pobiegła w stronę schodów. Kiedy stanęła na szczycie schodów z niedowierzaniem patrzyła na chłopaka stojącego na środku salonu w bokserkach, nad masą stłuczonych szklanek. Właśnie sięgał po różdżkę, która leżała na stoliku kiedy kątem oka zobaczył Hermionę. Jak oparzony wybiegł z pokoju, śmiejąc się przy tym wesoło. Hermiona patrzała na to wszystko z góry ogromnie zdziwiona. To nie możliwe, żeby to był Ian, przecież miał przyjechać dopiero jutro. Kurde jest poranek, a ona od kilku dni nie spała. Może tylko się jej zdawało. Nadal zaskoczona odeszła w stronę pokoju, weszła do środka i już chciała położyć się do łóżka, jednak przypomniała sobie, że musi porozmawiać z Meggie i Narcyzą. Ponownie wyszła z pokoju i tym razem skierowała się do sypialni babci. Otworzyła drzwi i zauważyła Meggie siedzącą nad masą ubrań i walizką. Zajęta segregowaniem ubrać nawet nie zobaczyła wchodzącej Hermiony. Ta za to, widząc to, podeszła do niej od tyłu i.. - Buuu! - Meggie krzyknęła niespodziewanie i gwałtownie się odwróciła, widząc Hermionę po chwili zaczęła się śmiać. - Kochana, chcesz żebym na zawał zeszła?! - Hermiona nie odpowiedziała, ale za to mocno przytuliła się do Meggie. Przez chwilę zatraciła się w wspomnieniach, tak bardzo tęskniła za czasami kiedy była małym dzieckiem i nie miała żadnych problemów. A teraz co krok znajduje coraz to nowsze, a teraz jest jeszcze po części związana ze swoim wrogiem, ze szkoły. 
Meggie zaczęła gładzić ją po włosach, po chwili ciszy zapytała. - Może teraz opowiesz, kochanie co się stało ostatnim czasem? - Hermiona z wahaniem pokiwała głową i usiadła na szmaragdowej pościeli, zaraz obok niej usadowiła się starsza kobieta. Po paru minutach krępującej ciszy, Meggie popatrzała na nią wyczekująco. Hermiona wiedząc, że nie może tego odwlekać zaczęła opowiadać wszystko po kolei dokładnie ze szczegółami. Za to kobieta patrzyła na nią z oburzeniem oraz smutkiem w oczach. Kiedy Hermiona doszła do części z Narcyzą, Meggie krzyknęła z obuczeniem i złością.
- Tak nie może być, Hermiono! Musisz iść do ministerstwa, trzeba to zgłosić! Powinnaś zrobić to już dawno! - Hermiona momentalnie pobladła na twarzy, nie spodziewała się ani trochę, że Meggie kiedyś na nią na krzyczy - Kochanie... - Meggie ściszyła odrobinę ton i przytuliła Mionę, widząc że nie najlepiej znosi w tej chwili jakiekolwiek krzyki. Jednak ona siedziała bezruchu wpatrując się w podłogę, myśląc. Myślała o wszystkim co się ostatnio wydarzyło, myślała o Ronie, o ich planach na przyszłość, o Harrym, Ginny, pani Weasley. Tak bardzo za nimi tęskniła, ale nie mogła mieć ich przy sobie, nie teraz, może już wkrótce, ale nie teraz. Chciała krzyczeć z rozpaczy, w tej chwili nie obchodziło ją to, że pomogła pokonać Voldemorta, zniszczyć horkruksy, że była taka silna.. Odkąd Harry wziął ślub z Ginny i się wyprowadził jej świat po kawałeczku zaczynał się niszczyć. Tak bardzo w tej chwili brakowało jej przyjaciół, nie miała żadnych, jej dawni przyjaciele dawno ułożyli sobie życie, wszyscy rozjechali się po świecie. A jej niedoszły mąż zamienił się w potwora. Choć starała się zapomnieć widok zmasakrowanej Narcyzy i krwi na ścianie w piwnicy i  tego nieszczęsnego chłopaka, a może mężczyzny, sama nie była pewna. Może ministerstwo już wie, może Malfoy'owie już dawno zgłosili zaginięcie Narcyzy. Nagle Hermiona zaczęła panikować, a co jeśli Ron zrobił to specjalnie, może wiedział, że ją znajdę, wiedział że nie będę potrafiła zostawić pobitej kobiety, samej w piwnicy. Może właśnie tego chciał, może chciał żeby się nią zaopiekowała, a co jeśli ktoś odkryje jej miejsce pobytu albo co gorsza zobaczy Narcyzę?!  Wtedy ją posądzą, nikt się za nią nie stawi, Narcyza nie potrafi mówić, pójdzie do Azkabanu? Niee!! Ona i Azkaban?! To są chyba jakieś żarty!! Hermiona poczuła nieokreśloną siłę, podjęła już decyzje, pójdzie do Ministerstwa i wszystko im opowie. A zaraz potem skontaktuje się z przyjaciółmi, nie chciała być sama, chciała mieć przy sobie kogoś bliskiego. Czas przestać się żalić i wziąć sprawy we własne ręce! Tak! Jesteś gryfonką, Hermiona! Nie zapominaj o tym! Gryfoni są odważni i nie tchórzą! 
- Dziękuję. - Popatrzyła na Meggie i jak mała dziewczynka wtuliła głowę w jej włosy, wdychając perfumy, o jakże wakacyjnym klimacie. Odsunęła się delikatnie, usiadła po turecku na łóżku i popatrzyła na nią z wyczekiwaniem. Kobieta uśmiechnęła się szeroko, kamień spadł jej z serca, wiedziała że Hermiona jest silną dziewczyną. Uszczypnęła ją w policzek i zaśmiała się radośnie, kiedy jednak zobaczyła minę Hermiony lekko się zmieszała. - Czemu nigdy nie mówiłaś, że masz syna? Ile ma lat? Czy już przyjechał? A czy.. - Meggie uśmiechnęła się blado, teraz już Hermiona jej nie odpuści, więc tak jak poprzednio Miona, teraz ona zaczęła opowiadać. Opowiedziała jak to miała 44 lata i każdej nocy płakała, bo nie mogła zajść w ciążę. Rozpaczała wtedy strasznie nad swoim losem i Burnett bał się o jej stan psychiczny, więc postanowił, że zaadoptują małe dziecko. Więc jak mówili tak też zrobili, do domu wrócili już z 2 letnim Ian'em. Przez pierwszy miesiąc załatwiali wszystkie papiery, aż wreszcie stało się i Ian został ich synem na papierze. Wiedziało o nim parę zaufanych osób. Po roku okazało się, że Ian nie jest takim zwyczajnym czarodziejem, ponieważ miał w sobie krew elfów. Było to bardzo niespotykane, jego geny zaś wzmocniły jego czary i dostał w bonusie moc. Był chodzącą tarczą, zaklęcia odbijały się od niego za każdym razem kiedy ktoś się z nim pojedynkował. Dlatego też dla ukrycia jego mocy postanowili, że będzie uczyć się w domu. A kiedy doszedł do 20 lat postanowił, że się wyprowadzi do Irlandii i że niedawno założył własną firmę ze sprzętem do Quidditcha. 
Kiedy Meggie skończyła opowiadać odetchnęła głęboko i dodała. - Tak przyjechał wcześnie, właśnie jest u siebie, a czemu pytasz? - Zapytała. Hermiona lekko się zmieszała, ale odpowiedziała wymijająco. - Nie ważne, to ja już pójdę Narcyza na mnie czeka. I obiecuję pójdę z tym do Ministerstwa, tylko daj mi jeszcze czas. Miłej podróży tak w ogóle. O której jedziecie? - Zapytała uśmiechając się. - O 15 mamy samolot, jeszcze.. Hmm.. - Spojrzała na zegarek. - Mamy 7 godzin jeszcze. Idź spać, kochana. Widzę, że jesteś strasznie zmęczona, porozmawiam później z Ian'em o ciebie. - Odpowiedziała i wypchnęła ją delikatnie za drzwi, żeby nie zadawała więcej pytać. Posłała jej zmęczony, aczkolwiek radosny uśmiech i zamknęła drzwi. Szybkim krokiem ruszyła w stronę swojej sypialni, nucąc pod nosem ulubioną piosenkę Ginny. To co zobaczyła do pokoju po wejściu, zwaliło ją z nóg. Na jej łóżku jak gdyby nigdy nic leżał pół nagi brunet z książką na torsie. Hermiona oniemiała stała w wejściu i patrzyła się na idealnie zbudowany tors chłopaka. W duchu dziękowała, że nie była tak ja inne dziewczyny i nie rzucała się na przypadkowych chłopaków, bo byli przystojni. Uśmiechnęła się pod nosem i podeszła bliżej.. Teraz dokładnie mogła zobaczyć stanowczy, jednak nadal łagodny wyraz twarzy, mocną zarysowaną szczękę oraz co sprawiło Hermionę o jeszcze większy zachwyt, idealnie wrzeźbiony brzuch. Wtedy chłopak drgnął nieznacznie i otworzył oczy, zauważając w tym samym momencie nachylającą się nad nim i wpatrującą z podziwem Hermionę. Uśmiechnął się jednoznacznie i wtedy do Hermiony dotarło, że wciąż się w niego wpatruje. Odwróciła się do niego plecami, aby ukryć rumieńce na policzkach. Czując jego wzrok na sobie, odwróciła się jak gdyby nic takiego się nie stało i się uśmiechnęła. 
- Ian? Tak? - Bruten kiwnął głową potwierdzająco, nadal się uśmiechając. - Nie masz swojego pokoju? - Hermiona w tej chwili miała chęć tak porządnie się uderzyć. Jak zwykle musiała coś palnąć. Ian wstał powoli. Teraz stali na przeciwko, ten rozbawiona, ta zawstydzona. Zupełnie jak w jakiejś komedi romantycznej. Zaraz on do niej podejdze i powie jej coś słodkiego do ucha, a ona jeszcze bardziej się zaczerwieni. Jednak w końcu jak to w romansach on z pewn..Hermiona o czym ty myślisz!? Z wiekiem jest co raz gorzej! Zaśmiała się w duchu i popatrzyła na niego wyzywająco. 
- Jestem w nim. Tylko dowiedziałem się że jakaś urocza dama zdążyła go zająć w trakcie kiedy ja ciężko pracowałem na swoje utrzymanie. - Mówiąc to, teatralnie chwycił się za serce i przyłożył rękę do głowy. - Niewiasto czy udzielisz mi swego łoża na tę noc? - Po chwili dodał. Już normalnym tonem. Jednak nadal jednoznacznie podnosząc brwi. - Ale nie mam nic przeciwko żebyś w nim została. 
Hermiona z szokiem na twarzy wpatrywała się w jakże typowego osobnika płci męskiej. - Ach, paniczu. Zapraszam w me skromne progi. - Na potwierdzenie swych słów zachęcająco zakręciła biodrami. W tym samym momencie parsknęli śmiechem. Po 3 minutach śmiania się z siebie nawzajem, usiedli na łóżku. Kiedy oboje w pełni się opanowali, zaczęli rozmawiać. Nie minęło może 10 minut, a drzwi od łazienki uchyliły się lekko. Wyszła zza nich Narcyza ubrana w piżamę i biały szlafrok. Uśmiechnęła się do Hermiony, jej oczy chwilę później spotkały się z innymi, zobaczyła w nich iskierki radości. Kiedy ich oczy się spotkały jego oczy nagle pociemniały, znikły gdzieś iskierki radści, teraz widziała czysty gniew dla jej osoby. Zdezorientowana popatrzyła na jego twarz. Teraz już wiedziała. Syn Meggie, elficki dar, nienawiść Dracona. Wyblakłe już wspomnienia zaczęły powracać. Hermiona wstała szybko i oznajmiła.
Narcyza to Ian. Ian to.. - Nagle Ian wtrącił jej się w zdanie. - My się znamy. - Powiedział zaciskając przy tym szczękę ze złości. Wiedział, że nie może zostać w tym pokoju więc szybko rzucił jakąś wymówkę w stronę Hermiony i już go nie było. Hermiona zdezorientowana spojrzała na Narcyzę i kiwnęła ramionami na znak, że nic nie rozumie. Narcyza tylko machnęła lekceważąco ręką i wskazała na rany. Miona kazała jej usiądź gdzie jeszcze przed chwilą siedziała z Ian'em i zaczęła wyciągać wszelakie maści. Kiedy skończyła je nakładać, kazała jej iść spać, a sama ruszyła w stronę łazienki zabierając po drodze potrzebne rzeczy. Po godzinnej kąpieli wreszcie położyła się do łóżka i zasnęła niczym małe dziecko.

Draco zaczął jeździć po brzuchu bruneta, a on w zupełności mu się oddał. Blondyn chcąc przerwać pocałunek jak najszybciej, wykorzystał sytuację i przygwoździł go całym ciałem do ściany. Nie wiedząc co robić bezmyślnie uderzył czołem w jego głowę. Brunet po dość mocnym ciosie krzyknął z bólu, zaś Draco - choć ból w głowie opanował mu już całą czaszkę - pośpiesznie wykręcił ręce chłopakowi, pozwalając upaść mu na marmurową podłogę. Chcąc nie chcąc skoczył obunóż na jedną z nóg bruneta, ten zaś krzyknął zrozpaczony i najwyraźniej zemdlał z bólu, które po kawałku opanowywało każdy fragment jego ciała. Kiedy leżał tak bez znaku życia, Draco dopadł drzwi i jednym kopniakiem rozwalił zamek i pośpiesznie je popchnął. Wybiegł na ulicę i niczym pantera przebiegł parę przecznic. Czując coraz większy ból w czaszce postanowił chwilę odpocząć i wtedy ich oczy się spotkały. Zobaczył ją, zobaczył oczy matki. Stała przed nim uśmiechała się. Chciał do niej podejść, jednak w jednej chwili opanowała go ciemność. Usłyszał tylko przerażony głos. - Dobrze się czujesz? - Później już tylko pojedyncze słowa. - Karetka.. Dzwońcie.. Pomocy!. 

Kiedy otworzył oczy oślepiły go promienie słoneczne, wpadające zza białej zasłony. Zanim się przyzwyczaił do światła dziennego, obok niego zdążyła zebrać się dość duża grupka gapiów. Snape, Lucjusz, Blaise, Nott, jakiś chłopak, którego nie znał oraz Ginny.? Tak dokładnie nie przywidziało mu się. Stała tam i wpatrywała się w niego ze złością. Kiedy tylko zobaczyła, że się obudził krzyknęła na całą salę. - Czyś ty zwariował?! Co ci strzeliło do głowy?! Wszystko przez ciebie! - Dopiero teraz zobaczył, że Weasley jest ubrana w biały strój lekarza. Lekarza?! Wiewióra i praca jako uzdrowiciel? W ogóle gdzie on jest, przecież na sali jest sam. - Gdyby nie twój zasrany wstrząs mózgu, wysłali by mnie do Australii, ale fretka uderzyła się w głowę i musiała mieć do tego najlepszego specjalistę. - Ginny powoli nie wytrzymywała. Nerwowo zaczęła chodzić po sali i coś do siebie mruczeć. Czerwone rumieńce na twarzy z pewnością były oznaką złości. Chcąc zająć czymś ręce zaczęła rozlewać eliksir uśmierzający ból do małych fiolek. Nim skończyła zdążył dowiedzieć się od ojca co się wydarzyło. W skrócie, zemdlał na środku ulicy, jakiś mężczyzna go zobaczył i zaczął nawoływać o pomoc, wtedy Olivier (jeden z dawnych śmierciożerców) go rozpoznał i wytłumaczył mugolowi, że go zna. Następnie wziął do Munga i poinformował o jego stanie Lucjusza, ten zaś zapłacił za profesjonalnego lekarza i postarał się o pozwolenie, o przeniesienie go do Malfoy Manor. Z tego co mu wiadomo spał przez 3 dni i nie okazywał znaku życia. I oczywiście wieści o jego "wypadku" szybko się rozniosły. Jednak tylko on wiedział co się stało i miał zamiar poinformować o tym także Blaisa, jak tylko zostaną sami. 


Przepraszam za błędy, ale pisałam ten rozdział na telefonie i jakoś trudno było mi się skupić. ;) Niestety rozdział jest krótki, ponieważ brak weny. Noo.. Ale w końcu napisałam :D. Too tyle i zostawcie po sobie jakieś ślady jeśli to czytacie xD. 
Pozdrawiam wszystkich i podawajcie swoje blogi.. ;) ●□■○ Z chęcią poczytam..♡☆:D
  

piątek, 16 stycznia 2015

Straasznie mi przykro!!

Witam!

Musze poinformować, że nowy rozdział powinien pojawić się dopiero w następnym tygodniu... 

Przyczyny:
- NIE MIAŁAM WENY ;(
- JESTEM CHORA I TRUDNO MI SIĘ SKUPIĆ..
- KONIEC PÓŁROCZA I POPRAWA OCEN ;D.

Mam nadzieję, że tyle wam wystarczy ;). Od razu też pisze, że mam już pomysł na nowy rozdział za pomocą Julire. Jednak trudno się pisze jak boli głowa i brzuch.. :( Jak tylko poczuję się lepiej to od razu dodam nowy rozdział ;). 

niedziela, 11 stycznia 2015

Liebster Blog Award :D

Hey, a więc zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez Miodka xp. Za co bardzo jej dziękuję :). Ja zaś nominuję:
- http://will-love-you.blogspot.com
- http://dramione-to-nie-odkryta-milosc.blogspot.com
- http://i-am-still-learning-to-love.blogspot.com
- http://i-was-wrong-rywalki.blogspot.com
- http://w-chmurach-milosci.blogspot.com
- http://domsalazara.blogspot.com/2015/01/rozdzia-24.html

A więc to tyle osób :).  Liebster Blog Award polega na "-Bloger, który został nominowany do tej nagrody powinien odpowiedzieć na pytania zadane mu przez tego, kto go nominował
-Dostaje się 11 pytań, następnie odpowiada na nie, później nominuje się kolejne 11 osób (należy poinformować je o tym), na koniec pisze się 11 pytań i te nominowane osoby powinny na nie odpowiedzieć
-Wybiera się blogi, które mają mniejszą liczbę wyświetleń.
-NIE MOŻNA NOMINOWAĆ OSOBY, KTÓRA CIE NOMINOWAŁA. "

ZAPRASZAM DO MOICH ODPOWIEDZI! :D 

1. Twoja ulubiona postać z HP?
- Na pewno nie będę oryginalna, ponieważ to Draco jest moją ulubioną postacią. A dlatego, ponieważ po części troszkę mnie przypomina, jest jeszcze wiele rzeczy za które go lubię, ale nie będę popadać w szczegóły :D.

2. Twoja ulubiona część HP? 
- Harry Potter i Kamień Filozoficzny oraz Insygnia Śmierci *.*.

3. Ile masz lat? 
- 13, chodzę do 1 gimnazjum :p.

4. Co lubisz robić w wolnym czasie?
- Czytać książki i spotykać się ze znajomymi. :D Ogółem do tego jeszcze jeździć na rowerze, ale jak na razie pogoda na to nie pozwala :(.. Ostatnio zainteresowałam się bieganiem i mam zamiar jak tylko zrobi się ciepło biegać na dystanse, może jakąś koleżankę jeszcze namówię do towarzystwa.

5. Od jak dawna piszesz Dramione? 
- Od dawna marzyłam żeby zacząć pisać, jednak jakoś nie była do tego przekonana, ponieważ nigdy nie umiałam rozwijać za bardzo opisów. Ale w końcu się skusiłam i piszę od tych świąt. :D  

6. Twoja ulubiona książka?
- Szczerze jest ich bardzo dużo podam 3 serie. A więc seria "Wodospady Cienia", "Dary Anioła", "Harry Potter.." to takie 3 serie w których się zakochałam od początku i każda książka mi się podobała i będzie podobać ♥. Oczywiście to nie wszystko, ale nie będę wymieniać, bo jakbym miała to robić to by się z milion książek znalazło xp.

7. Twój ulubiony aktor/aktorka?
- Bardzo podziwiam Evanne Lynch, Toma Feltona, Godfrey'a Gao no i oczywiście Emme Watson :D.

8. Co robisz jak brak ci weny?
- Hmmm.. Jak brak mi weny to najczęściej słucham muzyki lub czytam dramione innych osób. Wtedy zawsze wpadam na moim zdaniem dość dziwne pomysł. xp :D Tak jak ostatnio było np. z Draconem.

9. Czego nie lubisz kiedy czytasz jakiegoś bloga? 
- Nie lubię widocznych, dużych błędów ortograficznych. Jeszcze tego gdy są pokazywane zdjęcia stylizacji jakiejś postaci i neonowych kolorów na blogu. Np. Jak tekst jest jaskrawo żółty. ;)

10. Czy żałujesz, że zaczęłaś pisać Dramione?

- Szczerze, to nie żałuję. :D Podoba mi się to, że jestem do czegoś zobowiązana i uwielbiam także to, że mogę dzielić się swoimi pomysłami z innymi, nie tylko na żywo. :).

11. Jaki masz kolor oczu?
- Błękitny, niebieski ♥.


~~~~~~

 Pytania do nominowanych:
1. Czy podczas czytania Dramione/opowiadań lubisz słuchać muzyki?
2. Co robisz, aby rozpowszechnić swojego bloga?
3. To twój pierwszy blog, czy któryś z kolei?
4. W jaki okolicznościach wpadłeś na pomysł pisania opowiadań? :D
5. Lubisz kiedy wchodzisz na jakiegoś bloga i od razu leci muzyka? :p
6. Ulubiona seria/książka?
7. Jesteś osobą otwartą czy bardziej skrytą? :)
8. Pisanie jest dla ciebie czymś w rodzaju uspokojenia czy np. rozrywki? ;)
9. Gdzie piszesz nowe rozdziały zanim dodasz je na bloga? :) (np. na kartce, w wordzie itp)
10. Jaki aktor wzbudza u ciebie jak najbardziej pozytywne emocje? :)
11. Czy zdarzyło cie się płakać lub śmiać się na głos podczas jakiegoś momentu czytając HP lub inną książkę? Jeżeli tak to co to była za scena i książka? :D :)

Mam nadzieję, że pytania się podobają i zapraszam tak przy okazji na przeczytanie innych notek na blogu ;). INFORMUJĘ JESZCZE, ŻE 3 ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ ZA OK. 3/4 DNI. Z POWODU BRAKU WENY... ;) 



poniedziałek, 5 stycznia 2015

Niespodziewany obrót sprawy. :o



Rozdział drugi dedykuję Julire Writer. Dzięki niej tutaj jestem i pisze dla was.. Dzięki niej mam takie głupie pomysły. W sumie sami się przekonajcie co tym razem się wydarzy *,*.. 


~~~~~~


Wylądowały przed białym domem z dużą ilością złotych zdobień. Hermiona dotąd pamiętała, jak razem z rodzicami przyjeżdżała tu na wakacje. Dom należał do pewnej starszej pani o bardzo uroczym imieniu. Meggie Welstringer, bo tak miała na imię należała do rodziny o czystej krwi. Co prawda była szanowaną arystokratką, która pracowała na wysokiej pozycji w ministerstwie magi, jednak wolała otaczać się mugolami. Dlatego tez mieszkała w mugolskiej dzielnicy. Rodzice Hermiony poznali ją na kursie tańca, gdzie razem z mężem uczyli się salsy. Pani Meggie i Jean Granger od razu się zaprzyjaźniły, choć różnica wiekowa była imponująca. O tym, że należy do świata czarodziei rodzice Granger dowiedzieli się po tym jak przedstawili jej Hermione, wtedy właśnie wykrzyknęła na głos "Toż to przyjaciółka Pottera". Odtąd Hermiona uważała Meggie i jej męża Burneta za rodzinę. Hermiona uśmiechnęła się przyjaźnie do staruszki po czym skierowała zapytała. 
- Dobry wieczór . Czy mogłybyśmy zatrzymać się u ciebie kilka dni. - Skierowała wzrok na nieznajomą.
- Oczywiście, kochana. Wchodźcie i rozgoście się. - Wpuściła ich do wielkiego holu i bez zbędnych pytań podążyła do salonu. Jak kultura nakazywała zdjęła szybko buty oraz płaszcz i pomogła w tym także nieznajomej kobiecie. Odwiesiła ich rzeczy i podążyła za "babcią", pilnując przy tym, aby nieznajoma także za nią szła. O dziwo kobieta nie była zdziwiona luksusem panującym wokół, czyżby Ron pastwił jakąś arystokratkę? Dziwne, chyba by ją rozpoznała. - pomyślała i zwolniła kroku. Przeszły przez wielkie szklane drzwi i ich oczom ukazał się ogromny salon z wieloma oknami, kominkiem oraz średniej wielkości złotą kanapą i dwoma fotelami. Usiadła na kanapie, a nieznajoma z małym wahaniem  usiadła obok niej. Meggie usadowiła się w fotelu obok, po chwili jednak wstała i zapytała. 
- Zaparzyć herbaty, kawy? Coś do jedzenia? - Nim Hermiona zdążyła otworzyć buzię, ta już się obróciła i podążała w stronę kuchni. Uśmiechnęła się pod nosem, wyciągnęła różdżkę i wyczarowała kartkę papieru oraz pawie pióro i atrament. Uśmiechnęła się ponownie po czym podała je nieznajomej kobiecie.
- Napisz na kartce jeśli będziesz coś chciała. - Po chwili ciszy zapytała. - Mogłabym wiedzieć jak się nazywasz? - Kobieta momentalnie pobladła na twarzy, ale zaczęła pisać. Po minucie podała kartkę Hermionie i patrzyła na nią uważnie. Miona ze zdziwioną miną patrzyła na reakcję kobiety na jej pytanie, ale postanowiła się nad tym dłużej nie zastanawiać i wzięła kartkę. 
"Nim się dowiesz jak się nazywam, proszę obiecaj mi, że mnie nie wyrzucisz  z domu."
Hermiona spojrzała z nieodgadniętym wyrazem twarzy na kobietę. 
- Nie wyrzucę, jak mogłaś o tym pomyśleć nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. - Powiedziała i posłała w jej stronę krzepiący uśmiech oraz oddała jej kartkę by mogła napisać jak się nazywa. Zamiast tego napisała zupełnie coś innego.
 "  ,,Oratio withdrawal*", tym przeklął mnie twój przyjaciel. " 
Kobieta pisząc to mocno zacisnęła szczękę. Hermiona biorąc ją od niej popatrzyła się kątem oka na jej twarz i zauważyła w jej błękitnych oczach łzy. Kiedy tylko przeczytała zaklęcie, którym dostała od Rona, z wrażenia zasłoniła otwartą buzię dłonią.  Pamiętała to jak leżała na kanapie po kolacji z Ronem i niby przypadkiem zapytał się jej czy istnieje zaklęcie, aby komuś uniemożliwić porozumiewanie się. Była wściekła na Rona, ale jeszcze bardziej na siebie. Dobrze, że nie rozpowiadała, że chodzi z Ronem. Przynajmniej mogła czuć się bezpiecznie. Już chciała wybiec z salonu, żeby pomyśleć na osobności o tym co zrobiła, jednak do salonu wbiegł Burnet i ze zdziwieniem popatrzał na osoby siedzące na sofie. 
- Mionka? Narcyza? - Nagle do salonu wparowała babcia i popatrzyła na Narcyzę i swojego męża. Z wielkim zdziwieniem zadała kilka pytań na raz. 
- Narcyza? To ty? Co się stało? Nie poznałam cię, wyglądasz strasznie! Lucjusz?! To on, tak?! - Hermiona słysząc to wszystko chwyciła się za głowę i krzyknęła - CICHO! - Kiedy wszyscy zwrócili na nią uwagę powiedziała, jak gdyby nigdy nic. - Babciu, pokażesz nam sypialnie w których będziemy mogły przenocować? Później chciałabym z wami porozmawiać - Wypowiadając to uśmiechnęła się uprzejmie. Meggie zdziwiono lustrowała dokładnie wzrokiem raz Hermione, a raz Narcyzę. Już chciała coś powiedzieć, jednak zrezygnowała i bąknęła zmieszana coś w stylu "Chodźcie". Hermiona i Narcyza szybko wstały i podążyły za kobietą. Kiedy były już w pokoju gościnnym, Meggie powiedziała skruszona.
- Mionka, kochanie. Jutro przyjeżdża nasz syn, Ian. My zaś jedziemy na Karaiby. Będzie opiekować się domem jak nas nie będzie. Jednak możesz zostać jak długo chcesz. - Staruszka uśmiechnęła się poczciwie i ją przytuliła. Zaś Hermiona stała jak sparaliżowana. Syn? Ian. Nigdy o nim nie mówiła. - pomyślała zdziwiona. 
- Tu macie wszystko.. I .. - Niespodziewanie Hermiona wpadła jej w słowo. - Babciu ja to wszystko wiem, pomogę Narcyzie. - Uśmiechnęła się nieśmiało. 
- Dobrze, dobrze. - Powiedziała tylko i wyszła. Dopiero teraz Miona mogła rozejrzeć się po pomieszczeniu. Ściany były w kolorze chłodnej zieleni z wielkim łożem pod ścianą, zwróconym ku drzwiom. Parę regałów, wypełnionych po brzegi książkami, ciemne, mahoniowe biurko oraz wyjście na wielki balkon. W rogu dwie pary drzwi do bogato zdobionej łazienki oraz do garderoby i do tego jeszcze jedne drzwi w łazience, które prowadziły do następnej sypialni. Druga sypialnia była identyczna do pierwszej, jednak nie było tam balkonu, ale za to był kominek. Uśmiechnęła się kwaśno pod nosem. Jak ona nienawidziła tego luksusu wokół, jednak teraz była zmuszona tu zostać, cóż nie miała gdzie się zatrzymać. 
- Chodź za mną. - Powiedziała chłodno, choć wcale tak nie zamierzała. Przeszły do wielkiej łazienki. Jednym ruchem wyczarowała krzesło i kazała usiąść na nim Narcyzie. Po chwili dokładnego patrzenia na nią, podeszła do małej szafeczki o szarym kolorze i wyciągnęła z niej rozmaite puszki. Położyła je na podłodze obok Narcyzy i jednym machnięciem różdżki wszystkie otworzyła. Powoli podeszła do Narcyzy i popatrzała na jej bladą twarz. Narcyza ledwo zauważalnie kiwnęła głową więc Hermiona upuściła ramiączko jej bluzki, pod nim widniały dwie głębokie rany. Hermiona pokiwała tylko głową ze zrezygnowaniem i powiedziała cicho - Najpierw weź kąpiel, rany są zbyt brudne żeby dać maści. - Podała jej rękę, aby pomóc wstać, co jak co, ale miała przeczucie, że kobieta ma skręconą kostkę jednak do niczego się nie przyznaje. 
Napuściła wody do wielkiej wanny, postanowiła nie wlewać żadnych olejków, bo rany z pewnością by na tym ucierpiały. Wyszła na chwilę z łazienki do Narcyzy pokoju i przeszukała dokładnie szafki. W nich znalazła rozmaite suknie, ale także i zwykłe bluzki, i 3 pary przetartych jeansów. Otwarła następną szufladę, z niej wyciągnęła 2 pary ręczników, kosmetyczkę dla gości oraz skromną piżamę, składającą się z białych spodni i zielonej bluzki z krótkim rękawem. Wszystko upchała pod pachę i rozglądając się wokół podążyła w stronę łazienki, gdzie znajdowała się Narcyza. Kiedy już przekroczyła próg łazienki, zobaczyła Narcyzę nachylającą się nad lustrem ze smutną miną. Chociaż ich rodzina nienawidziła szlam Hermiona wiedziała, że skończyła się już wojna i jest szansa, że nabrali trochę rozumu. Dlatego też chciała pomóc Narcyzie, wiedziała że nie byłaby w stanie zostawić jej na pastwę Rona. Bałą się, że krzywdził jeszcze kogoś. Pierwszy raz tak bardzo współczuła Draconowi, stracić ciotkę i matkę w jeden dzień.
- Musze powiedzieć Malf.. Draconowi, że tu jesteś..- Uśmiechnęła się i dodała. - Tu masz ręczniki i piżamę. Kiedy skończysz się kąpać przyjdź proszę do salonu. - Powiedziała na jednym wydechu i zostawiła ją w łazience. 
Jak tylko zamknęła za sobą drzwi jęknęła zrezygnowana. - Jak niby mam poinformować Malfoya jak nie widziałam go od zakończenia roku.- Powiedziała w myślach. Wiedziała, że będzie to trudne zadanie, w końcu Draco to jej największy wróg. Przejechała po twarzy ręką i usiadła na łóżku. Żałowała, że wkopała się w to wszystko, jednak teraz nie było już odwrotu. Zmęczona położyła się na brzuchu i wtuliła twarz w poduszkę. Powoli zasypiała, jednak niespodziewanie usłyszała huk, nadchodzący z dołu. Przerażona szybko wstała z łóżka i pobiegła w stronę schodów. 

****              


...Kiedy dobiegł już na sam dół zobaczył tylko dwie znikające postacie. Był pewny, że była to jego matka. Ale kim była druga osoba? Właśnie kim była? Niemożliwe, że Weasley go wykiwał. Przecież mieszkał sam, wojna się skończyła nikt już nie chciał brać udział w żadnych spiskach. Nikt nie chciał wracać do tego co działo się w przeszłości. - Krzyczał jego wewnętrzny głos. Draco załamany zakrył twarz ręką i krzyknął, dość mocno uderzając ręką parę razy w ścianę . - Kurwa! Zabiję cię Weasley! - Z każdym uderzeniem pięści o ścianę nienawidził Rona jeszcze bardziej. Usłyszał ciche stuknięcie, a później odrobinę głośniejszy odgłos łamanego drewna. Jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Po kilku minutach, kiedy miał już całe sine dłonie usiadł zrezygnowany pod ścianą. Cały czas obwiniając się za to, że nie zdążył na czas, bo tak sługo użerał się z Weasley'em. Minęło 10 minut, a Draco nadal siedział w piwnicy oparty o ścianę nadal na siebie wściekły. Stwierdził jednak, że takie siedzenie nie ma sensu i bezzwłocznie musi poinformować ojca o tym co się wydarzyło. Sięgnął do kieszeni i ze zdziwieniem stwierdził, że nie ma w niej różdżki. Rozglądnął się dokładniej po piwnicy i w rogu zobaczył kawałek swojej różdżki, zaś drugi leżał na wyciągnięcie jego ręki. 
Stanął rozjuszony niczym byk i pozbierał z ziemi kawałki jego byłej, właśnie byłej różdżki. - Co za dzień. - Jęknął zrozpaczony, nadal jednak wściekły. 
I ruszył w stronę schodów. Wiedział, że czeka go długa podróż do domu po mugolskim świecie, czego szczerze nienawidził. Żałował, że nie poszedł na mugoloznawstwo na ostatnim roku. Teraz ani trochę nie orientował się w świecie mugoli. Wyszedł z piwnicy zupełnie po ciemku, aż dziw był, że udało mu się dotrzeć na górę. Szybkim krokiem wyszedł na ganek, splunął na wycieraczkę i syknął wściekle - Znajdę sposób, jak nie siłą to w inny sposób. - Uśmiechnął się drwiąco. - Pożałujesz, Draco Malfoy dostaje wszystko co chce. - Po tych słowach w głowie Dracona, zaczęły rodzić się przeróżne pomysły zemsty na Rona. 

Powoli już świtało, a on nadal błądził pomiędzy ulicami. Nie wiedział gdzie jest, nigdzie nie było ludzi, z pewnością dochodziła już 5 nad ranem, a on nadal nie spotkał żadnego czarodzieja i był pewny, że wciąż jest w świecie mugoli. Chodził już tak z 2 godziny kiedy stwierdził, że nie da rady i zapyta kogoś o miejsce, w którym się znajduje. Nie dało rady, cóż jego duma zostanie nadszarpnięta.. Phhh.. Draco przecież nikt cię tu nie zna.. - Pomyślał rozdrażniony. Chwilę lustrował wzrokiem wielkie, bogato zdobione rezydencje. Jego wzrok zatrzymał się na łososiowej rezydencji, skromniejszej od pozostałych, jednak nadal robiącej dość duże wrażenie. Był pewny, że trafił na bogatą dzielnicę i bardzo mu to pasowało. Odległość dzielącą go od rezydencji pokonał biegiem. Pragnął jak najszybciej dostać się do domu i nie miał zamiaru błąkać się po Londynie ani godziny dłużej. Zapukał stanowczo w ogromne, białe drzwi, po chwili po drugiej stronie usłyszał kroki. Otworzył mu brunet o jego wzroście, uśmiechnął się szelmowsko i zapytał. - Mógłbym w czymś pomóc? - Powiedział dość przymilnie, co odrobinę go przeraziło. Jednak nim zdążył odpowiedzieć, ten wciągnął go do holu za rękę dość brutalnie. Szybko wyrwał swoją rękę z jego uścisku. 
- Co robisz?! - Odpowiedział z nutką przerażenia, a zarazem wściekłości w głosie. Szybko się jednak zreflektował i zapytał odrobinę grzeczniej. - Chciałem tylko się zapytać gdzie aktualnie jestem. - Od jego postawy biła widoczna niechęć do tego miejsca, za to chłopak, który przed nim stał najwyraźniej się tym nie przejmował. Uśmiechnął się do niego słodko, jednak Draco wiedział, że to nic dobrego. Powoli zbliżył się do niego nachylając się do niego, Draco zaczął się cofać zdezorientowany. Nie tak miało być, o co chodzi?! Co on zamierza?! Co robić! - Draco myślał gorączkowo, ale jak trzeba było to nic nie przychodziło mu do głowy. Już chciał uciekać kiedy brunet jak gdyby nigdy nic odsunął się od niego i podszedł do drzwi, zamykając je na klucz. 
- W raju, kochany! - Wypowiadając to, nim Draco zdążył jakkolwiek zareagować, rzucił się na niego i... Wpił namiętnie w jego usta.. Chwycił za jego nadgarstki, podniósł do góry i przygniótł go do ściany. Oparł się o niego nie zostawiając mu żadnej drogi ucieczki. Powoli zaczął schodzić z pocałunkami niżej, a Draco zdezorientowany jęknął, kiedy dotarło do niego co się właśnie stało. Chłopak słysząc jęk wydobywający się z ust Dracona, zaczął szeptać mu do ucha podniecające słowa. Jednak dla Dracona ani trochę nie były one podniecające. Może gdyby on był dziewczyną. To wtedy.. No nie powiem z pewnością bym się na "nią" rzucił. - Rozmyślał sobie jak gdyby nigdy nic. - Debilu! Co ty robisz!? Jakiś chłopak właśnie cię obściskuję! A ty sobie stoisz jak gdyby była to najnormalniejsza sytuacja na świecie. - Krzyczała jego podświadomość.  Po chwili kiedy poczuł, jego ręce pod swoją koszulkę i zrozumiał, że brunet puścił jego ręce.. To było dla niego zbyt wiele, chłopak był od niego dwa razy silniejszy i lepiej zbudowany, choć wzrostu był tego samego. Uderzył go z całej siły z pięści w twarz. Chłopak odchylił się lekko do tyłu, nie przewracając się. 
- Tak pogrywamy, kochany? - Zaszczebiotał słodko. - Wiesz mi noc zemną to z pewnością to o czym zawsze pragnąłeś. - Uśmiechnął się do niego przymilnie i przejechał kciukiem po jego policzku, całują go delikatnie w dotknięte miejsca. O dziwo Draco nie odepchnął go, stał jak posąg ze skamieniałą miną, bijąc się z myślami. Z pewnością nawet nie zdawał sobie sprawy, że brunet podciągnął mu koszulkę niebezpiecznie wysoko i teraz jeździł po jego nagim torsie dłońmi, od czasu do czasu całując go w różne miejsca. Niespodziewanie Draco wpił się w usta chłopaka i podciągnął mu bluzę do góry.. Brunet nie był mu dłużny oddając pocałunek, mrucząc przy tym ponętnie. 


******

Oratio withdrawal* - łac. brak mowy. Zaklęcie, które pozbywa każdego mowy na całe życie. Da się odczarować za pomocą specjalnego wywaru. 

Sama jeszcze nie wiem co we mnie wstąpiło, ale tak potoczył się los naszego kochanego Dracona xp. Nie będę nic zdradzać jak na razie, co wydarzy się w najbliższym czasie.. ;).  Choć mam wiele opcji do wykorzystania, jakiegoś dzisiaj objawienia chyba dostałam :D.
A więc notka miała być dłuższa, ale jak kończyłam pisać to przypadkowo wyszłam z posta i nic się nie zapisało :/ . Od teraz będę pamiętała żeby zapisywać co parę linijek.. xp 

Noo. cóż :).. A więc to tyle :).. jeżeli przeczytaliście, wyczekuję opinii na temat moich wypocin ;p. Z chęcią poczytam co powinnam zmienić w mojej taktyce pisania :3. To tyle na dzisiejszy dzień.. Do zobaczenia w następnym rozdziale xp :D.  




niedziela, 28 grudnia 2014

Strata bliskich

- Ron! Jak mogłeś?! - Krzyknęła oburzona.
- To nasz wróg! czemu jesteś zła?! Należało się mu! - odpowiedział
- Ron, to że zabił twojego ojca, to nie znaczy, że masz bezczelnie pastwić się nad jego bliskimi! - Hermiona była bliska płaczu - Jak on mógł zmienić się w tak krótkim czasie w takiego potwora. - pomyślała zrozpaczona. 
- Tym gnidą się należy, zrozum to w końcu! Jesteś tak głupia?! Przecież prześladowali, obrażali cię przez tyle lat! Powinnaś mnie popierać! - Omiótł wściekłym spojrzeniem cały pokój. 
- Ron ja nie chcę takiego życia. Jeżeli się nie zmienisz to odejdę. - Teraz już nie wytrzymała nerwowo, po twarzy zaczęły spływa jej strumykiem łzy. - Może i Draco zrobił mi dużo złego, ale zrozum ja nie chcę się odgrywać. - wyszeptała.. 
- Czemu? Czemu, nie chcesz się odgrywać?! - Podszedł do niej i chwycił ją dość brutalnie za podbródek. Teraz Hermiona musiała na niego spojrzeć. - Sprzedałaś się Hermiono, idź do diabła! - Krzyknął rozwścieczony widząc jej wzrok, pełen odrazy dla niego. Po czym podniósł rękę i chwycił za jej włosy. Przyciągając ją do siebie i brutalnie wpijając się w jej usta.. Hermiona zdecydowanie się tego nie spodziewała i oddała pocałunek. Wtedy Ron pociągnął za jej włosy i odchylił głowę, by zacząć się śmiać.. - Dziwka! - Splunął jej prosto w twarz.. Hermiona nie dowierzała, że to zrobił..
- Puść mnie, odchodzę Ron.. - Wysyczała wściekła - Zmieniłeś się..
- Jeszcze będziesz chciała do mnie wrócić. Zobaczysz.. Będziesz błagała na kolanach! 
- Zabawne. - Zaśmiała się krótko. - Nie będę zniżać się do twojego poziomu.
- Jak śmiesz! Jesteś nic nie warta! Kto by cię chciał! - Hermiona nieznacznie wzdrygnęła się na tą obelgę. - Nie zapominaj, że to ja jestem czystej krwi! A ty.. Ty jesteś brudna, twoja krew jest tak brudna, że nawet charłaki są od ciebie lepsze. - Powiedział, śląc jej spojrzenie godne bazyliszka. Jednak Hermiona nie uległa i nie zaczęła płakać, jak wyobrażał to sobie Ron. Zamiast tego odpowiedziała. - Może i nie jestem czystej krwi, ale gdybym miała przy sobie różdżkę dawno byś leżał na ziemi płacząc jak małe dziecko. - Zaśmiała się i popatrzała na niego z wyższością. - Status krwi już nie jest ważny, nawet taki Malfoy to zrozumiał. A ty no cóż jesteś tak głupi, że nawet tego nie umiesz pojąć, nie mówiąc już o innych rzeczach.
Szybkim ruchem sięgnęła do kieszeni Rona i wyciągnęła z niej różdżkę. - A to raczej nie będzie ci potrzebne, najpierw trzeba nauczyć się z tego korzystać. - Chwyciła różdżkę obiema rękami i upajając się bezradnością Rona, złamała mu ją przed nosem. Z satysfakcją wyszła z pokoju, zostawiając go samego. Teraz się nie bała, nie miał różdżki więc nie był w stanie nic jej zrobić. Podążyła ciemnym korytarzem do sypialni. Pierwsze co zrobiła kiedy weszła do pokoju, to zaczęła szukać różdżki. Po paru długich minutach znalazła ją w kieszeni płaszcza. Wzięła ją do ręki, ubrała płaszcz i zaczęła pakować rzeczy do szkolnego kufra. Po szkole postanowiła zostawić go na pamiątkę tych lat spędzonych w szkole, dotąd myślała, że nie będzie miała okazji go już użyć. Jednak się myliła. Kiedy wszystko już spakowała wyszła z lekkim uśmiechem na twarzy z pokoju. W pewnej chwili usłyszała rozpaczliwe łkanie, dochodzące z piwnicy. Nie zastanawiając się dłużej zmniejszyła kufer do rozmiaru pudełka zapałek i włożyła go do kieszeni. Otworzyła drzwi i upewniwszy się, że nigdzie nie ma Rona zaczęła schodzić po schodach. Kiedy już zeszła ogarnął ją straszny mrok. 
- Lumos - powiedziała szeptem. Zaklęcie od razu rozświetliło jej drogę. Piwnica była wielka, jak dotąd ani razu w niej nie była. Ron już na początku poprosił, żeby tam nie wchodziła. Teraz jednak nie musiała już go słuchać. Nagle łkanie ucichło i Hermiona poczuła się dość nieswojo. Czuła, że coś złego wydarzyło się w tej piwnicy i z pewnością nie powinna w niej jej być. Dokładnie się rozglądając nakierowywała różdżkę na każdy kąt. Po chwili, niczego nie dostrzegając odwróciła się żeby odejść. Nagle poczuła coś zimnego na nodze. Przestraszona natychmiast się odwróciła. Przed nią leżała jakaś kobieta. 
- Kim jesteś? - zapytała, trzymając w gotowości różdżkę. Kobieta spojrzała na nią i otworzyła usta, z których wydobył się tylko niezrozumiały bełkot. Po chwili do Hermiony doszło, że nie może mówić. 
- Nie możesz mówić? Kto ci to zrobił? Ron? - Kobieta kiwnęła głową potwierdzająco. Wtedy Hermiona usłyszała krzyki, mściwy śmiech, odgłosy walki. Kobieta spojrzała na nią błagalnie. I wtedy Hermiona wiedziała, że nie może tak po porostu jej tu zostawić. 


- Zabiorę cię stąd. - Powiedziała po czym ukucnęła obok niej i wystawiła rękę, po czym uśmiechnęła się zachęcająco. Ona zaś chwyciła ją zdecydowanie i wtedy obie usłyszały, jak ktoś zbiega po schodach. Hermiona uścisnęła mocniej jej rękę i obie zniknęły. Jedyne co Hermiona zdążyła zobaczyć to rozmazaną sylwetkę chłopaka. 

 *******

Nim się zorientował spał jak małe dziecko. Kiedy poczuł szarpnięcie z ociąganiem otworzył oczy. Nad nim stał roztrzęsiony Lucjusz. Widząc go otworzył szeroko oczy i od razu usiadł z wrażenia. Cała złość na Pansy zdążyła się z niego ulotnić, jak tylko zobaczył ojca. Bił się z myślami, bo w końcu nie przyszedł by do niego gdyby coś się nie stało, a może chciał pogadać. Ha, co za bzdury na pewno coś się stało. Ojciec nigdy by do niego tak sobie, z własnej woli nie przyszedł. Zaczęły nawiedzać go przerażające myśli. Siedział tak parę minut, kiedy zdał sobie sprawę, że obok niego nadal siedzi ojciec i smutny patrzy gdzieś w kąt.
- Coś się stało, ojcze? - Zapytał podenerwowany, 
- Tak stało się, była u mnie Pansy, powiedziała mi o.. 
- Tato ja nie chcę tego dziecka, wiem że chcesz mieć wnuka, ale nie jestem jeszcze gotowy - Powiedział roztrzęsiony. 
- Tato? Nigdy tak do mnie nie mówiłeś. - Powiedział Lucjusz. Jednak uwadze Dracona nie uszedł chwilowy uśmiech Lucjusza. 
- Przepraszam, ojcze. - Powiedział chłodniej niż tego chciał, 
- Możesz mówić do mnie tato, synu. - Lucjusz popatrzał na niego, aby zobaczyć jego reakcję. Jednak Draco siedział niezwykle opanowany, choć w głowie myśli mu szalały. 
- Co powiedziała ci Pansy? - Zapytał rozdrażniony widząc, że Lucjusz wpatruje się w niego z lekkim uśmiechem. 
- Nic takiego.. - Odpowiedział, po czym odwrócił wzrok i znowu wpatrywał się w kąt pokoju, jakby coś bardzo go trapiło. 
- Zmieniłeś się Draco. A ja dopiero teraz to zauważyłem. - Nagle posmutniał. Zaś Draco nie wiedząc co zrobić, wpatrywał się w swoje paznokcie. - Przepraszam. 
Dopiero teraz Draco podniósł wzrok i popatrzał na ojca. Przepraszający Lucjusz to niecodzienny widok.
- Za co? Przecież nic nie zrobi..
- Zrobiłem - Przerwał mu niespodziewanie. - Zniszczyłem ci dzieciństwo!! - Krzyknął, że aż Draco się wzdrygnął i stracił na chwilę swoją maskę wyrażającą obojętność. - Przepraszam ja naprawdę nie chciałem. - Łzy bezradności potoczyły się po twarzy Lucjusza. Draco patrzał na niego z niedowierzaniem. Zrozumiał, że wcale nie miał złego ojca to wszystko przez Voldemorta, był nim zaślepiony i nie widział jak cierpi przez to jego syn. Teraz zrozumiał. 
- Tato, nie zepsułeś mi dzieciństwa to Voldemort je zepsuł. - Powiedział niespodziewanie, sam sobie się dziwiąc. Wtedy Lucjusz najnormalniej w świecie przytulił go. Draco odruchowo chciał się cofnąć, jednak tego nie mógł zrobić swojemu własnemu ojcu. Po tym jak go przeprosił. W sumie czemu nie nawet cieszył się z takiego obrotu sprawy. Nagle Lucjusz oderwał się od syna. 
- Nie powiedziałem ci wszystkiego.. - Powiedział jakoś nieobecny. - Twoja matka.. - Draco przygotował się już na najgorsze. - .. została porwana. Zniknęła 5 dni temu. Szukaliśmy jej. Wiemy tylko.. - Draco zobaczył w oczach ojca złość pomieszaną z tęsknotą. - że porwał ją Weasley.. Ron Weasley! - Krzyknął tracąc opanowanie. 
- Czemu mi nie powiedziałeś?! - Draco poczuł, że ponownie wzbiera się w nim złość i nienawiść do Ojca. 
- Nie chciałem cię martwić. - Lucjusz położył rękę na ramieniu Dracona i o dziwo Draco jej nie zrzucił. 
- Co wiemy? Wiecie gdzie przebywa teraz mama? - Powiedział roztrzęsiony. 
- Draco spokojnie. Wiemy tylko, że Weasley ma ją gdzieś przy sobie, ale nie wiemy gdzie to może być. 
- Ja wiem. - Powiedział jakby do siebie, jednak po chwili dodał już głośniej - Wiem, gdzie jest teraz Ron i się tam wybieram. 
- Draco nie rób czegoś, czego będziesz żałować w przyszłości. - Lucjusz wstał z łóżka. I uśmiechnął się do niego. 
- Nie martw się.. Odnajdę matkę. - Powiedział i zniknął. 

*****


Wylądował przed domem, dokładniej na ganku. Wyciągnął różdżkę i nacisnął klamkę. O dziwo drzwi ustąpiły. Ha, nie wiedział, że będzie to takie łatwe. 
- Oj, Weasley, ale ty jesteś głupi. - Szepnął sam do siebie. Nie wiedział. że jak tylko wejdzie już nie będzie odwrotu. 
- Czyżby? To nie ja idę na pewną śmierć. - Usłyszał za sobą głos Rudego i po chwili usłyszał tylko jak drzwi zostają zamknięte i światło gaśnie. Już miał zamiar się odwrócić, kiedy poczuł na karku coś zimnego. 
- Haha.. Sztylet? Naprawdę...? A gdzie masz różdżkę, Weasley? - Zapytał z przekąsem. 
- Nie twoja sprawa, sługusie.. 
- Co powiedziałeś?! - Krzyknął po czym chwycił go za rękę i wyrwał mu sztylet..
- Hahaaha.. - Śmiech Rona rozniósł się po całym domu. 
- Gdzie moja matka? Co jej zrobiłeś? - Syknął wściekły Draco. 
- Nie zapytasz gdzie twoja ciotka? - Powiedział Ron, mściwie się przy tym śmiejąc. 
- Bellatrix? - Zapytał ze zdziwieniem Draco. O niej Lucjusz nic mu nie wspominał - Co im zrobiłeś?!
Bellatrix nie żyje! - Powiedział, śmiejąc się przy tym podle. - Nie cieszysz się w końcu.. Tak bardzo ją kochałeś. - Powiedział z sarkazmem, znowu zaczynając się śmiać. Wtedy Draco przyłożył różdżkę do krtani Rona. Ronowi od razu mina zrzedła.
- GDZIE MOJA MATKA? GDZIE ONA JEST?!!! - Wykrzyczał wściekły, nieświadomie przykładają różdżkę mocniej do krtani. Ron zaczął się krztusić. 

- Powiem jeśli mnie puścisz. - Wychrypiał wściekły Ron. Draco rzucił nim o ścianę.

- PUŚCIŁEM, TERAZ GADAJ!
- Sam nie wiem, gdzieś się zapodziała. - Powiedział po chwili, śmiejąc się przy tym. Jakby był to najlepszy żart, który usłyszał w swoim życiu. Draco nie wytrzymał i zaczął uderzać w niego zaklęciami. Które o dziwo odbijały się od niego za pomocą jakieś niewidzialnej tarczy. 

- Jest pod ochroną, Malfoy. Nic mi nie zrobisz. - Teraz wiedział, czemu Weasley jest taki pewny siebie. Jednak wpadł na pewien pomysł. Służba u Voldemorta czegoś go nauczyła. 
- Exarmet* - Kiedy zobaczył, że zaklęcie, które posłał w stronę Rona odpycha go na ścianę i tarcza zaczyna się rozpadać, zaśmiał się zwycięsko. 
- To jak teraz powiesz gdzie jest moja matka? - Popatrzał na niego i uśmiechnął się z wyższością. 
- W piwnicy. JEST W PIWNICY!! - Krzyknął i po chwili dopadł drzwi i już go nie było. Zaś Draco otwierał każde drzwi po drodze szukając wejścia do piwnicy. Przystanął dopiero przy sypialni.. Po chwili jednak odwrócił się i zobaczył mniejsze drzwi od pozostałych. Wiedział już, że tam jest piwnica. szybko zaczął schodzić po schodach. Świecąc sobie przy tym różdżką. Kiedy dobiegł już na sam dół zobaczył tylko dwie znikające postacie. Był pewny, że była to jego matka. Ale kim była druga osoba?


~~~~~~~~~

*Exarmet - jest to zaklęcie, wymyślone przeze mnie. Które ma na celu, likwidowanie wszystkich tarcz. 

Koniec rozdziału pierwszego :D. Mam nadzieję, że się podobał. I przy okazji życzę wszystkim Wesołego Sylwestra.. :p. 

PS Rozdziały będą pojawiały się co tydzień, nie więcej niż do 2 tygodni. Zaś jeśli nie będę miała weny lub będę gdzieś wyjeżdżać i nie będę w stanie napisać następnego rozdziału to poinformuję was tutaj, tworząc nowego posta ;D. 








poniedziałek, 22 grudnia 2014

Prolog *,*


Leżał sobie spokojnie, kiedy do pokoju wbiegła uradowana Pansy. Bez zbędnych słów krzyknęła. 

- Kochanie, nie uwierzysz jestem w ciąży! - Draco spojrzał na nią z przerażeniem w oczach. 
- Alee... - zająknął się - Że zemną? No chyba nie..!? - Powiedział z wyczuwalną nutką przerażenia w głosie. Po czym zakrył twarz rękami.. Pansy słysząc to od razu popatrzała na niego z niedowierzaniem. 
- Noo tak.. - odpowiedziała, choć i tak została zignorowana.. - O co chodzi? Przecież chciał dzieci.. Mówił to Zabiniemu.. Przecież sama słyszałam! - pomyślała i załkała smutno. 
Wtedy Draco opuścił ręce i popatrzał na nią swoim pustym wzrokiem. 


- Czemu płaczesz? - W głosie Dracona można było odczuć smutek pomieszany ze złością.
- Czemu się nie cieszysz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.


- Pansy mam 21 lat. Nie sądzisz, że to trochę za wcześnie na dziecko? - odpowiedział ze smutkiem. 
- Draco ja też mam 21 lat. Ale to nie moja wina, że zaszłam w ciąże. - Łzy zaczęły spływać jej po policzkach rozmazując przy tym tusz to rzęs. Pansy szybkim ruchem ręki wytarła oczy pogarszając przy tym jeszcze bardziej stan makijażu. 
- Jaa.. chyba nie dam sobie rady - wyjąkał zmieszany Draco. -Niee.. Tak nie może być, nie mogę mieć teraz dziecka. Jeszcze tyle przede mną. Może za 7 lat ale nie teraz. Czemu z Pansy? Było tyle dziewczyn, a trafiło na Pansy. Czemu..? Czemu, no pytam się czemu? Ale z jednej strony nie mogę jej tak zostawić w końcu nosi moje dziecko. O boże jak to się stało. - Przez te kilka minut ciszy w myślach wyzywał się od najgorszych i zastanawiał się co mógłby zrobić. Jednak nic nie przyszło mu do głowy. 


Zaś w głowie Pansy nie było lepiej.. - Jak to nie da rady.. Ja mu dam! Pierwsze zrobił mi dziecko a teraz będzie się wszystkiego wypierał.. Oo.. Niee.. Tak nie może być - Wkurzona krzyczała w myślach. 
- Nie dasz rady?! - Niebezpiecznie podniosła głos - Nie dasz rady?! A czy ktokolwiek spytał mnie o zdanie?! - Teraz mogła usłyszeć ją cała dzielnica. Draco wzdrygnął się słysząc jak Pansy się na niego  wydziera. - Słodkie słówka, kolacje przy świecach i te czułe "Kocham cię", to wszystko było kłamstwem, byle tylko zaciągnąć mnie do łóżka? Uważasz mnie za panienkę na jedną, ewentualnie parę nocy?! - Gdyby było to możliwe Pansy, ze złości piana potoczyłaby się z ust, jednak na szczęście nic takiego się nie stało. Zaś Draco spoglądał na Pansy i zmieszany nie wiedział co odpowiedzieć.. Przecież nie powie jej tak po prostu prawdy. Ale cóż po nim można by się po nim spodziewać jak nie szczerości aż do bólu. 
- Wcale cię nie kocham. I sama nie udawaj takiej świętej. Ha, ja cię uwodziłem.?! Żartujesz sobie to ty się do mnie kleiłaś. Więc skorzystałem z okazji i cię przeleciałem, a teraz za przeproszeniem mam cię w dupie. Nie chcę tego dziecka. I tylko spróbuj powiedzieć komuś, że to moje dziecko.! - Wkurzony do granic możliwości, nim zrozumiał co zrobił było już za późno. Pansy patrzała na niego ze złością krzycząc mu w twarz:

- I ty się nazywasz mężczyzną?! Zabawne..! I wiesz co?! Jak tak bardzo tego chcesz, usunę dziecko.! Nie chcę, żeby cierpiało przez takiego ojca, a raczej tyrana. Widać, że twoim ojcem jest Lucjusz te same podejście! - Draco nie spodziewając się takiego obrotu sprawy podniósł rękę z zamiarem uderzenia Pansy - Dobre mi sobie nikt nie będzie obrażał Dracona Malfoya. I porównywał go do ojca, on jest przecież jego przeciwieństwem. Co ona sobie wyobraża.! Teraz na pewno nie chcę tego dziecka!. - Zamiast jednak uderzyć ją z całej siły walnął pięścią w poduszkę i wściekły wychrypiał - Wynoś się stąd! Jeszcze jedno słowo..! - Pansy słysząc to od razu się wycofała. Wiedziała już, że przegięła. Zanim zniknęła ledwie dosłyszalnie szepnęła - Przepraszam, nie chciałam.



*Akcja toczy się kilka lat po bitwie o Hogwart :) 

niedziela, 21 grudnia 2014

Zapowiedź :)

Heyy..!!

A więc może zacznę od tego, że blog jest poświęcony tematyce Dramione. A dokładniej będę na nim publikowała moje opowiadanie. Jak na razie ukończyłam wygląd bloga i mam nadzieję, że się podoba :). Oczywiście zostało mi jeszcze parę rzeczy do zrobienia. Więc prolog powinien pojawić się dopiero za tydzień. 

Na początek chce także dodać, abyście się nie zrażali pewnymi rzeczami, bo wszystko jak to zawsze w Dramione kieruje do ich związku ;p. 

Jak na razie nie udało mi się określić ile tak minimalnie chciałabym napisać rozdziałów, ponieważ cały czas wpadam na jakiś nowy pomysł :D.
To chyba tyle na dzisiaj najwyżej jak sobie coś przypomnę to dodam następną notkę ;).