poniedziałek, 5 stycznia 2015

Niespodziewany obrót sprawy. :o



Rozdział drugi dedykuję Julire Writer. Dzięki niej tutaj jestem i pisze dla was.. Dzięki niej mam takie głupie pomysły. W sumie sami się przekonajcie co tym razem się wydarzy *,*.. 


~~~~~~


Wylądowały przed białym domem z dużą ilością złotych zdobień. Hermiona dotąd pamiętała, jak razem z rodzicami przyjeżdżała tu na wakacje. Dom należał do pewnej starszej pani o bardzo uroczym imieniu. Meggie Welstringer, bo tak miała na imię należała do rodziny o czystej krwi. Co prawda była szanowaną arystokratką, która pracowała na wysokiej pozycji w ministerstwie magi, jednak wolała otaczać się mugolami. Dlatego tez mieszkała w mugolskiej dzielnicy. Rodzice Hermiony poznali ją na kursie tańca, gdzie razem z mężem uczyli się salsy. Pani Meggie i Jean Granger od razu się zaprzyjaźniły, choć różnica wiekowa była imponująca. O tym, że należy do świata czarodziei rodzice Granger dowiedzieli się po tym jak przedstawili jej Hermione, wtedy właśnie wykrzyknęła na głos "Toż to przyjaciółka Pottera". Odtąd Hermiona uważała Meggie i jej męża Burneta za rodzinę. Hermiona uśmiechnęła się przyjaźnie do staruszki po czym skierowała zapytała. 
- Dobry wieczór . Czy mogłybyśmy zatrzymać się u ciebie kilka dni. - Skierowała wzrok na nieznajomą.
- Oczywiście, kochana. Wchodźcie i rozgoście się. - Wpuściła ich do wielkiego holu i bez zbędnych pytań podążyła do salonu. Jak kultura nakazywała zdjęła szybko buty oraz płaszcz i pomogła w tym także nieznajomej kobiecie. Odwiesiła ich rzeczy i podążyła za "babcią", pilnując przy tym, aby nieznajoma także za nią szła. O dziwo kobieta nie była zdziwiona luksusem panującym wokół, czyżby Ron pastwił jakąś arystokratkę? Dziwne, chyba by ją rozpoznała. - pomyślała i zwolniła kroku. Przeszły przez wielkie szklane drzwi i ich oczom ukazał się ogromny salon z wieloma oknami, kominkiem oraz średniej wielkości złotą kanapą i dwoma fotelami. Usiadła na kanapie, a nieznajoma z małym wahaniem  usiadła obok niej. Meggie usadowiła się w fotelu obok, po chwili jednak wstała i zapytała. 
- Zaparzyć herbaty, kawy? Coś do jedzenia? - Nim Hermiona zdążyła otworzyć buzię, ta już się obróciła i podążała w stronę kuchni. Uśmiechnęła się pod nosem, wyciągnęła różdżkę i wyczarowała kartkę papieru oraz pawie pióro i atrament. Uśmiechnęła się ponownie po czym podała je nieznajomej kobiecie.
- Napisz na kartce jeśli będziesz coś chciała. - Po chwili ciszy zapytała. - Mogłabym wiedzieć jak się nazywasz? - Kobieta momentalnie pobladła na twarzy, ale zaczęła pisać. Po minucie podała kartkę Hermionie i patrzyła na nią uważnie. Miona ze zdziwioną miną patrzyła na reakcję kobiety na jej pytanie, ale postanowiła się nad tym dłużej nie zastanawiać i wzięła kartkę. 
"Nim się dowiesz jak się nazywam, proszę obiecaj mi, że mnie nie wyrzucisz  z domu."
Hermiona spojrzała z nieodgadniętym wyrazem twarzy na kobietę. 
- Nie wyrzucę, jak mogłaś o tym pomyśleć nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. - Powiedziała i posłała w jej stronę krzepiący uśmiech oraz oddała jej kartkę by mogła napisać jak się nazywa. Zamiast tego napisała zupełnie coś innego.
 "  ,,Oratio withdrawal*", tym przeklął mnie twój przyjaciel. " 
Kobieta pisząc to mocno zacisnęła szczękę. Hermiona biorąc ją od niej popatrzyła się kątem oka na jej twarz i zauważyła w jej błękitnych oczach łzy. Kiedy tylko przeczytała zaklęcie, którym dostała od Rona, z wrażenia zasłoniła otwartą buzię dłonią.  Pamiętała to jak leżała na kanapie po kolacji z Ronem i niby przypadkiem zapytał się jej czy istnieje zaklęcie, aby komuś uniemożliwić porozumiewanie się. Była wściekła na Rona, ale jeszcze bardziej na siebie. Dobrze, że nie rozpowiadała, że chodzi z Ronem. Przynajmniej mogła czuć się bezpiecznie. Już chciała wybiec z salonu, żeby pomyśleć na osobności o tym co zrobiła, jednak do salonu wbiegł Burnet i ze zdziwieniem popatrzał na osoby siedzące na sofie. 
- Mionka? Narcyza? - Nagle do salonu wparowała babcia i popatrzyła na Narcyzę i swojego męża. Z wielkim zdziwieniem zadała kilka pytań na raz. 
- Narcyza? To ty? Co się stało? Nie poznałam cię, wyglądasz strasznie! Lucjusz?! To on, tak?! - Hermiona słysząc to wszystko chwyciła się za głowę i krzyknęła - CICHO! - Kiedy wszyscy zwrócili na nią uwagę powiedziała, jak gdyby nigdy nic. - Babciu, pokażesz nam sypialnie w których będziemy mogły przenocować? Później chciałabym z wami porozmawiać - Wypowiadając to uśmiechnęła się uprzejmie. Meggie zdziwiono lustrowała dokładnie wzrokiem raz Hermione, a raz Narcyzę. Już chciała coś powiedzieć, jednak zrezygnowała i bąknęła zmieszana coś w stylu "Chodźcie". Hermiona i Narcyza szybko wstały i podążyły za kobietą. Kiedy były już w pokoju gościnnym, Meggie powiedziała skruszona.
- Mionka, kochanie. Jutro przyjeżdża nasz syn, Ian. My zaś jedziemy na Karaiby. Będzie opiekować się domem jak nas nie będzie. Jednak możesz zostać jak długo chcesz. - Staruszka uśmiechnęła się poczciwie i ją przytuliła. Zaś Hermiona stała jak sparaliżowana. Syn? Ian. Nigdy o nim nie mówiła. - pomyślała zdziwiona. 
- Tu macie wszystko.. I .. - Niespodziewanie Hermiona wpadła jej w słowo. - Babciu ja to wszystko wiem, pomogę Narcyzie. - Uśmiechnęła się nieśmiało. 
- Dobrze, dobrze. - Powiedziała tylko i wyszła. Dopiero teraz Miona mogła rozejrzeć się po pomieszczeniu. Ściany były w kolorze chłodnej zieleni z wielkim łożem pod ścianą, zwróconym ku drzwiom. Parę regałów, wypełnionych po brzegi książkami, ciemne, mahoniowe biurko oraz wyjście na wielki balkon. W rogu dwie pary drzwi do bogato zdobionej łazienki oraz do garderoby i do tego jeszcze jedne drzwi w łazience, które prowadziły do następnej sypialni. Druga sypialnia była identyczna do pierwszej, jednak nie było tam balkonu, ale za to był kominek. Uśmiechnęła się kwaśno pod nosem. Jak ona nienawidziła tego luksusu wokół, jednak teraz była zmuszona tu zostać, cóż nie miała gdzie się zatrzymać. 
- Chodź za mną. - Powiedziała chłodno, choć wcale tak nie zamierzała. Przeszły do wielkiej łazienki. Jednym ruchem wyczarowała krzesło i kazała usiąść na nim Narcyzie. Po chwili dokładnego patrzenia na nią, podeszła do małej szafeczki o szarym kolorze i wyciągnęła z niej rozmaite puszki. Położyła je na podłodze obok Narcyzy i jednym machnięciem różdżki wszystkie otworzyła. Powoli podeszła do Narcyzy i popatrzała na jej bladą twarz. Narcyza ledwo zauważalnie kiwnęła głową więc Hermiona upuściła ramiączko jej bluzki, pod nim widniały dwie głębokie rany. Hermiona pokiwała tylko głową ze zrezygnowaniem i powiedziała cicho - Najpierw weź kąpiel, rany są zbyt brudne żeby dać maści. - Podała jej rękę, aby pomóc wstać, co jak co, ale miała przeczucie, że kobieta ma skręconą kostkę jednak do niczego się nie przyznaje. 
Napuściła wody do wielkiej wanny, postanowiła nie wlewać żadnych olejków, bo rany z pewnością by na tym ucierpiały. Wyszła na chwilę z łazienki do Narcyzy pokoju i przeszukała dokładnie szafki. W nich znalazła rozmaite suknie, ale także i zwykłe bluzki, i 3 pary przetartych jeansów. Otwarła następną szufladę, z niej wyciągnęła 2 pary ręczników, kosmetyczkę dla gości oraz skromną piżamę, składającą się z białych spodni i zielonej bluzki z krótkim rękawem. Wszystko upchała pod pachę i rozglądając się wokół podążyła w stronę łazienki, gdzie znajdowała się Narcyza. Kiedy już przekroczyła próg łazienki, zobaczyła Narcyzę nachylającą się nad lustrem ze smutną miną. Chociaż ich rodzina nienawidziła szlam Hermiona wiedziała, że skończyła się już wojna i jest szansa, że nabrali trochę rozumu. Dlatego też chciała pomóc Narcyzie, wiedziała że nie byłaby w stanie zostawić jej na pastwę Rona. Bałą się, że krzywdził jeszcze kogoś. Pierwszy raz tak bardzo współczuła Draconowi, stracić ciotkę i matkę w jeden dzień.
- Musze powiedzieć Malf.. Draconowi, że tu jesteś..- Uśmiechnęła się i dodała. - Tu masz ręczniki i piżamę. Kiedy skończysz się kąpać przyjdź proszę do salonu. - Powiedziała na jednym wydechu i zostawiła ją w łazience. 
Jak tylko zamknęła za sobą drzwi jęknęła zrezygnowana. - Jak niby mam poinformować Malfoya jak nie widziałam go od zakończenia roku.- Powiedziała w myślach. Wiedziała, że będzie to trudne zadanie, w końcu Draco to jej największy wróg. Przejechała po twarzy ręką i usiadła na łóżku. Żałowała, że wkopała się w to wszystko, jednak teraz nie było już odwrotu. Zmęczona położyła się na brzuchu i wtuliła twarz w poduszkę. Powoli zasypiała, jednak niespodziewanie usłyszała huk, nadchodzący z dołu. Przerażona szybko wstała z łóżka i pobiegła w stronę schodów. 

****              


...Kiedy dobiegł już na sam dół zobaczył tylko dwie znikające postacie. Był pewny, że była to jego matka. Ale kim była druga osoba? Właśnie kim była? Niemożliwe, że Weasley go wykiwał. Przecież mieszkał sam, wojna się skończyła nikt już nie chciał brać udział w żadnych spiskach. Nikt nie chciał wracać do tego co działo się w przeszłości. - Krzyczał jego wewnętrzny głos. Draco załamany zakrył twarz ręką i krzyknął, dość mocno uderzając ręką parę razy w ścianę . - Kurwa! Zabiję cię Weasley! - Z każdym uderzeniem pięści o ścianę nienawidził Rona jeszcze bardziej. Usłyszał ciche stuknięcie, a później odrobinę głośniejszy odgłos łamanego drewna. Jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Po kilku minutach, kiedy miał już całe sine dłonie usiadł zrezygnowany pod ścianą. Cały czas obwiniając się za to, że nie zdążył na czas, bo tak sługo użerał się z Weasley'em. Minęło 10 minut, a Draco nadal siedział w piwnicy oparty o ścianę nadal na siebie wściekły. Stwierdził jednak, że takie siedzenie nie ma sensu i bezzwłocznie musi poinformować ojca o tym co się wydarzyło. Sięgnął do kieszeni i ze zdziwieniem stwierdził, że nie ma w niej różdżki. Rozglądnął się dokładniej po piwnicy i w rogu zobaczył kawałek swojej różdżki, zaś drugi leżał na wyciągnięcie jego ręki. 
Stanął rozjuszony niczym byk i pozbierał z ziemi kawałki jego byłej, właśnie byłej różdżki. - Co za dzień. - Jęknął zrozpaczony, nadal jednak wściekły. 
I ruszył w stronę schodów. Wiedział, że czeka go długa podróż do domu po mugolskim świecie, czego szczerze nienawidził. Żałował, że nie poszedł na mugoloznawstwo na ostatnim roku. Teraz ani trochę nie orientował się w świecie mugoli. Wyszedł z piwnicy zupełnie po ciemku, aż dziw był, że udało mu się dotrzeć na górę. Szybkim krokiem wyszedł na ganek, splunął na wycieraczkę i syknął wściekle - Znajdę sposób, jak nie siłą to w inny sposób. - Uśmiechnął się drwiąco. - Pożałujesz, Draco Malfoy dostaje wszystko co chce. - Po tych słowach w głowie Dracona, zaczęły rodzić się przeróżne pomysły zemsty na Rona. 

Powoli już świtało, a on nadal błądził pomiędzy ulicami. Nie wiedział gdzie jest, nigdzie nie było ludzi, z pewnością dochodziła już 5 nad ranem, a on nadal nie spotkał żadnego czarodzieja i był pewny, że wciąż jest w świecie mugoli. Chodził już tak z 2 godziny kiedy stwierdził, że nie da rady i zapyta kogoś o miejsce, w którym się znajduje. Nie dało rady, cóż jego duma zostanie nadszarpnięta.. Phhh.. Draco przecież nikt cię tu nie zna.. - Pomyślał rozdrażniony. Chwilę lustrował wzrokiem wielkie, bogato zdobione rezydencje. Jego wzrok zatrzymał się na łososiowej rezydencji, skromniejszej od pozostałych, jednak nadal robiącej dość duże wrażenie. Był pewny, że trafił na bogatą dzielnicę i bardzo mu to pasowało. Odległość dzielącą go od rezydencji pokonał biegiem. Pragnął jak najszybciej dostać się do domu i nie miał zamiaru błąkać się po Londynie ani godziny dłużej. Zapukał stanowczo w ogromne, białe drzwi, po chwili po drugiej stronie usłyszał kroki. Otworzył mu brunet o jego wzroście, uśmiechnął się szelmowsko i zapytał. - Mógłbym w czymś pomóc? - Powiedział dość przymilnie, co odrobinę go przeraziło. Jednak nim zdążył odpowiedzieć, ten wciągnął go do holu za rękę dość brutalnie. Szybko wyrwał swoją rękę z jego uścisku. 
- Co robisz?! - Odpowiedział z nutką przerażenia, a zarazem wściekłości w głosie. Szybko się jednak zreflektował i zapytał odrobinę grzeczniej. - Chciałem tylko się zapytać gdzie aktualnie jestem. - Od jego postawy biła widoczna niechęć do tego miejsca, za to chłopak, który przed nim stał najwyraźniej się tym nie przejmował. Uśmiechnął się do niego słodko, jednak Draco wiedział, że to nic dobrego. Powoli zbliżył się do niego nachylając się do niego, Draco zaczął się cofać zdezorientowany. Nie tak miało być, o co chodzi?! Co on zamierza?! Co robić! - Draco myślał gorączkowo, ale jak trzeba było to nic nie przychodziło mu do głowy. Już chciał uciekać kiedy brunet jak gdyby nigdy nic odsunął się od niego i podszedł do drzwi, zamykając je na klucz. 
- W raju, kochany! - Wypowiadając to, nim Draco zdążył jakkolwiek zareagować, rzucił się na niego i... Wpił namiętnie w jego usta.. Chwycił za jego nadgarstki, podniósł do góry i przygniótł go do ściany. Oparł się o niego nie zostawiając mu żadnej drogi ucieczki. Powoli zaczął schodzić z pocałunkami niżej, a Draco zdezorientowany jęknął, kiedy dotarło do niego co się właśnie stało. Chłopak słysząc jęk wydobywający się z ust Dracona, zaczął szeptać mu do ucha podniecające słowa. Jednak dla Dracona ani trochę nie były one podniecające. Może gdyby on był dziewczyną. To wtedy.. No nie powiem z pewnością bym się na "nią" rzucił. - Rozmyślał sobie jak gdyby nigdy nic. - Debilu! Co ty robisz!? Jakiś chłopak właśnie cię obściskuję! A ty sobie stoisz jak gdyby była to najnormalniejsza sytuacja na świecie. - Krzyczała jego podświadomość.  Po chwili kiedy poczuł, jego ręce pod swoją koszulkę i zrozumiał, że brunet puścił jego ręce.. To było dla niego zbyt wiele, chłopak był od niego dwa razy silniejszy i lepiej zbudowany, choć wzrostu był tego samego. Uderzył go z całej siły z pięści w twarz. Chłopak odchylił się lekko do tyłu, nie przewracając się. 
- Tak pogrywamy, kochany? - Zaszczebiotał słodko. - Wiesz mi noc zemną to z pewnością to o czym zawsze pragnąłeś. - Uśmiechnął się do niego przymilnie i przejechał kciukiem po jego policzku, całują go delikatnie w dotknięte miejsca. O dziwo Draco nie odepchnął go, stał jak posąg ze skamieniałą miną, bijąc się z myślami. Z pewnością nawet nie zdawał sobie sprawy, że brunet podciągnął mu koszulkę niebezpiecznie wysoko i teraz jeździł po jego nagim torsie dłońmi, od czasu do czasu całując go w różne miejsca. Niespodziewanie Draco wpił się w usta chłopaka i podciągnął mu bluzę do góry.. Brunet nie był mu dłużny oddając pocałunek, mrucząc przy tym ponętnie. 


******

Oratio withdrawal* - łac. brak mowy. Zaklęcie, które pozbywa każdego mowy na całe życie. Da się odczarować za pomocą specjalnego wywaru. 

Sama jeszcze nie wiem co we mnie wstąpiło, ale tak potoczył się los naszego kochanego Dracona xp. Nie będę nic zdradzać jak na razie, co wydarzy się w najbliższym czasie.. ;).  Choć mam wiele opcji do wykorzystania, jakiegoś dzisiaj objawienia chyba dostałam :D.
A więc notka miała być dłuższa, ale jak kończyłam pisać to przypadkowo wyszłam z posta i nic się nie zapisało :/ . Od teraz będę pamiętała żeby zapisywać co parę linijek.. xp 

Noo. cóż :).. A więc to tyle :).. jeżeli przeczytaliście, wyczekuję opinii na temat moich wypocin ;p. Z chęcią poczytam co powinnam zmienić w mojej taktyce pisania :3. To tyle na dzisiejszy dzień.. Do zobaczenia w następnym rozdziale xp :D.  




3 komentarze:

  1. Moja mina po przeczytaniu - WTF?! :D
    NIE TYLKO NIE TO!
    Wiedziałam że coś zrobisz Draco! :D
    Przypominam, że to jest DRAMIONE a nie GEJMIONE!
    Błagam niech Draco przywali temu... napastnikowi.
    Błagam
    błagam
    błagam!
    Reszta rozdziału 34566/10 ale nie Draco nie...
    Będę cierpieć przez resztę dnia xd
    Czekam na kolejny rozdział w którym okaże się że przygoda Draco była jego snem!! XD
    Dobra, dobra, przerpaszam :(
    Rozdział świetny serio!
    Ale Draco...
    Powtarzam się xd
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam!
    Zostałaś nominowana do LBA. Szczegóły są tutaj:
    http://zakazana01.blogspot.com/2015/01/pierwsza-nominacja-do-nagrody-liebster.html

    OdpowiedzUsuń