niedziela, 28 grudnia 2014

Strata bliskich

- Ron! Jak mogłeś?! - Krzyknęła oburzona.
- To nasz wróg! czemu jesteś zła?! Należało się mu! - odpowiedział
- Ron, to że zabił twojego ojca, to nie znaczy, że masz bezczelnie pastwić się nad jego bliskimi! - Hermiona była bliska płaczu - Jak on mógł zmienić się w tak krótkim czasie w takiego potwora. - pomyślała zrozpaczona. 
- Tym gnidą się należy, zrozum to w końcu! Jesteś tak głupia?! Przecież prześladowali, obrażali cię przez tyle lat! Powinnaś mnie popierać! - Omiótł wściekłym spojrzeniem cały pokój. 
- Ron ja nie chcę takiego życia. Jeżeli się nie zmienisz to odejdę. - Teraz już nie wytrzymała nerwowo, po twarzy zaczęły spływa jej strumykiem łzy. - Może i Draco zrobił mi dużo złego, ale zrozum ja nie chcę się odgrywać. - wyszeptała.. 
- Czemu? Czemu, nie chcesz się odgrywać?! - Podszedł do niej i chwycił ją dość brutalnie za podbródek. Teraz Hermiona musiała na niego spojrzeć. - Sprzedałaś się Hermiono, idź do diabła! - Krzyknął rozwścieczony widząc jej wzrok, pełen odrazy dla niego. Po czym podniósł rękę i chwycił za jej włosy. Przyciągając ją do siebie i brutalnie wpijając się w jej usta.. Hermiona zdecydowanie się tego nie spodziewała i oddała pocałunek. Wtedy Ron pociągnął za jej włosy i odchylił głowę, by zacząć się śmiać.. - Dziwka! - Splunął jej prosto w twarz.. Hermiona nie dowierzała, że to zrobił..
- Puść mnie, odchodzę Ron.. - Wysyczała wściekła - Zmieniłeś się..
- Jeszcze będziesz chciała do mnie wrócić. Zobaczysz.. Będziesz błagała na kolanach! 
- Zabawne. - Zaśmiała się krótko. - Nie będę zniżać się do twojego poziomu.
- Jak śmiesz! Jesteś nic nie warta! Kto by cię chciał! - Hermiona nieznacznie wzdrygnęła się na tą obelgę. - Nie zapominaj, że to ja jestem czystej krwi! A ty.. Ty jesteś brudna, twoja krew jest tak brudna, że nawet charłaki są od ciebie lepsze. - Powiedział, śląc jej spojrzenie godne bazyliszka. Jednak Hermiona nie uległa i nie zaczęła płakać, jak wyobrażał to sobie Ron. Zamiast tego odpowiedziała. - Może i nie jestem czystej krwi, ale gdybym miała przy sobie różdżkę dawno byś leżał na ziemi płacząc jak małe dziecko. - Zaśmiała się i popatrzała na niego z wyższością. - Status krwi już nie jest ważny, nawet taki Malfoy to zrozumiał. A ty no cóż jesteś tak głupi, że nawet tego nie umiesz pojąć, nie mówiąc już o innych rzeczach.
Szybkim ruchem sięgnęła do kieszeni Rona i wyciągnęła z niej różdżkę. - A to raczej nie będzie ci potrzebne, najpierw trzeba nauczyć się z tego korzystać. - Chwyciła różdżkę obiema rękami i upajając się bezradnością Rona, złamała mu ją przed nosem. Z satysfakcją wyszła z pokoju, zostawiając go samego. Teraz się nie bała, nie miał różdżki więc nie był w stanie nic jej zrobić. Podążyła ciemnym korytarzem do sypialni. Pierwsze co zrobiła kiedy weszła do pokoju, to zaczęła szukać różdżki. Po paru długich minutach znalazła ją w kieszeni płaszcza. Wzięła ją do ręki, ubrała płaszcz i zaczęła pakować rzeczy do szkolnego kufra. Po szkole postanowiła zostawić go na pamiątkę tych lat spędzonych w szkole, dotąd myślała, że nie będzie miała okazji go już użyć. Jednak się myliła. Kiedy wszystko już spakowała wyszła z lekkim uśmiechem na twarzy z pokoju. W pewnej chwili usłyszała rozpaczliwe łkanie, dochodzące z piwnicy. Nie zastanawiając się dłużej zmniejszyła kufer do rozmiaru pudełka zapałek i włożyła go do kieszeni. Otworzyła drzwi i upewniwszy się, że nigdzie nie ma Rona zaczęła schodzić po schodach. Kiedy już zeszła ogarnął ją straszny mrok. 
- Lumos - powiedziała szeptem. Zaklęcie od razu rozświetliło jej drogę. Piwnica była wielka, jak dotąd ani razu w niej nie była. Ron już na początku poprosił, żeby tam nie wchodziła. Teraz jednak nie musiała już go słuchać. Nagle łkanie ucichło i Hermiona poczuła się dość nieswojo. Czuła, że coś złego wydarzyło się w tej piwnicy i z pewnością nie powinna w niej jej być. Dokładnie się rozglądając nakierowywała różdżkę na każdy kąt. Po chwili, niczego nie dostrzegając odwróciła się żeby odejść. Nagle poczuła coś zimnego na nodze. Przestraszona natychmiast się odwróciła. Przed nią leżała jakaś kobieta. 
- Kim jesteś? - zapytała, trzymając w gotowości różdżkę. Kobieta spojrzała na nią i otworzyła usta, z których wydobył się tylko niezrozumiały bełkot. Po chwili do Hermiony doszło, że nie może mówić. 
- Nie możesz mówić? Kto ci to zrobił? Ron? - Kobieta kiwnęła głową potwierdzająco. Wtedy Hermiona usłyszała krzyki, mściwy śmiech, odgłosy walki. Kobieta spojrzała na nią błagalnie. I wtedy Hermiona wiedziała, że nie może tak po porostu jej tu zostawić. 


- Zabiorę cię stąd. - Powiedziała po czym ukucnęła obok niej i wystawiła rękę, po czym uśmiechnęła się zachęcająco. Ona zaś chwyciła ją zdecydowanie i wtedy obie usłyszały, jak ktoś zbiega po schodach. Hermiona uścisnęła mocniej jej rękę i obie zniknęły. Jedyne co Hermiona zdążyła zobaczyć to rozmazaną sylwetkę chłopaka. 

 *******

Nim się zorientował spał jak małe dziecko. Kiedy poczuł szarpnięcie z ociąganiem otworzył oczy. Nad nim stał roztrzęsiony Lucjusz. Widząc go otworzył szeroko oczy i od razu usiadł z wrażenia. Cała złość na Pansy zdążyła się z niego ulotnić, jak tylko zobaczył ojca. Bił się z myślami, bo w końcu nie przyszedł by do niego gdyby coś się nie stało, a może chciał pogadać. Ha, co za bzdury na pewno coś się stało. Ojciec nigdy by do niego tak sobie, z własnej woli nie przyszedł. Zaczęły nawiedzać go przerażające myśli. Siedział tak parę minut, kiedy zdał sobie sprawę, że obok niego nadal siedzi ojciec i smutny patrzy gdzieś w kąt.
- Coś się stało, ojcze? - Zapytał podenerwowany, 
- Tak stało się, była u mnie Pansy, powiedziała mi o.. 
- Tato ja nie chcę tego dziecka, wiem że chcesz mieć wnuka, ale nie jestem jeszcze gotowy - Powiedział roztrzęsiony. 
- Tato? Nigdy tak do mnie nie mówiłeś. - Powiedział Lucjusz. Jednak uwadze Dracona nie uszedł chwilowy uśmiech Lucjusza. 
- Przepraszam, ojcze. - Powiedział chłodniej niż tego chciał, 
- Możesz mówić do mnie tato, synu. - Lucjusz popatrzał na niego, aby zobaczyć jego reakcję. Jednak Draco siedział niezwykle opanowany, choć w głowie myśli mu szalały. 
- Co powiedziała ci Pansy? - Zapytał rozdrażniony widząc, że Lucjusz wpatruje się w niego z lekkim uśmiechem. 
- Nic takiego.. - Odpowiedział, po czym odwrócił wzrok i znowu wpatrywał się w kąt pokoju, jakby coś bardzo go trapiło. 
- Zmieniłeś się Draco. A ja dopiero teraz to zauważyłem. - Nagle posmutniał. Zaś Draco nie wiedząc co zrobić, wpatrywał się w swoje paznokcie. - Przepraszam. 
Dopiero teraz Draco podniósł wzrok i popatrzał na ojca. Przepraszający Lucjusz to niecodzienny widok.
- Za co? Przecież nic nie zrobi..
- Zrobiłem - Przerwał mu niespodziewanie. - Zniszczyłem ci dzieciństwo!! - Krzyknął, że aż Draco się wzdrygnął i stracił na chwilę swoją maskę wyrażającą obojętność. - Przepraszam ja naprawdę nie chciałem. - Łzy bezradności potoczyły się po twarzy Lucjusza. Draco patrzał na niego z niedowierzaniem. Zrozumiał, że wcale nie miał złego ojca to wszystko przez Voldemorta, był nim zaślepiony i nie widział jak cierpi przez to jego syn. Teraz zrozumiał. 
- Tato, nie zepsułeś mi dzieciństwa to Voldemort je zepsuł. - Powiedział niespodziewanie, sam sobie się dziwiąc. Wtedy Lucjusz najnormalniej w świecie przytulił go. Draco odruchowo chciał się cofnąć, jednak tego nie mógł zrobić swojemu własnemu ojcu. Po tym jak go przeprosił. W sumie czemu nie nawet cieszył się z takiego obrotu sprawy. Nagle Lucjusz oderwał się od syna. 
- Nie powiedziałem ci wszystkiego.. - Powiedział jakoś nieobecny. - Twoja matka.. - Draco przygotował się już na najgorsze. - .. została porwana. Zniknęła 5 dni temu. Szukaliśmy jej. Wiemy tylko.. - Draco zobaczył w oczach ojca złość pomieszaną z tęsknotą. - że porwał ją Weasley.. Ron Weasley! - Krzyknął tracąc opanowanie. 
- Czemu mi nie powiedziałeś?! - Draco poczuł, że ponownie wzbiera się w nim złość i nienawiść do Ojca. 
- Nie chciałem cię martwić. - Lucjusz położył rękę na ramieniu Dracona i o dziwo Draco jej nie zrzucił. 
- Co wiemy? Wiecie gdzie przebywa teraz mama? - Powiedział roztrzęsiony. 
- Draco spokojnie. Wiemy tylko, że Weasley ma ją gdzieś przy sobie, ale nie wiemy gdzie to może być. 
- Ja wiem. - Powiedział jakby do siebie, jednak po chwili dodał już głośniej - Wiem, gdzie jest teraz Ron i się tam wybieram. 
- Draco nie rób czegoś, czego będziesz żałować w przyszłości. - Lucjusz wstał z łóżka. I uśmiechnął się do niego. 
- Nie martw się.. Odnajdę matkę. - Powiedział i zniknął. 

*****


Wylądował przed domem, dokładniej na ganku. Wyciągnął różdżkę i nacisnął klamkę. O dziwo drzwi ustąpiły. Ha, nie wiedział, że będzie to takie łatwe. 
- Oj, Weasley, ale ty jesteś głupi. - Szepnął sam do siebie. Nie wiedział. że jak tylko wejdzie już nie będzie odwrotu. 
- Czyżby? To nie ja idę na pewną śmierć. - Usłyszał za sobą głos Rudego i po chwili usłyszał tylko jak drzwi zostają zamknięte i światło gaśnie. Już miał zamiar się odwrócić, kiedy poczuł na karku coś zimnego. 
- Haha.. Sztylet? Naprawdę...? A gdzie masz różdżkę, Weasley? - Zapytał z przekąsem. 
- Nie twoja sprawa, sługusie.. 
- Co powiedziałeś?! - Krzyknął po czym chwycił go za rękę i wyrwał mu sztylet..
- Hahaaha.. - Śmiech Rona rozniósł się po całym domu. 
- Gdzie moja matka? Co jej zrobiłeś? - Syknął wściekły Draco. 
- Nie zapytasz gdzie twoja ciotka? - Powiedział Ron, mściwie się przy tym śmiejąc. 
- Bellatrix? - Zapytał ze zdziwieniem Draco. O niej Lucjusz nic mu nie wspominał - Co im zrobiłeś?!
Bellatrix nie żyje! - Powiedział, śmiejąc się przy tym podle. - Nie cieszysz się w końcu.. Tak bardzo ją kochałeś. - Powiedział z sarkazmem, znowu zaczynając się śmiać. Wtedy Draco przyłożył różdżkę do krtani Rona. Ronowi od razu mina zrzedła.
- GDZIE MOJA MATKA? GDZIE ONA JEST?!!! - Wykrzyczał wściekły, nieświadomie przykładają różdżkę mocniej do krtani. Ron zaczął się krztusić. 

- Powiem jeśli mnie puścisz. - Wychrypiał wściekły Ron. Draco rzucił nim o ścianę.

- PUŚCIŁEM, TERAZ GADAJ!
- Sam nie wiem, gdzieś się zapodziała. - Powiedział po chwili, śmiejąc się przy tym. Jakby był to najlepszy żart, który usłyszał w swoim życiu. Draco nie wytrzymał i zaczął uderzać w niego zaklęciami. Które o dziwo odbijały się od niego za pomocą jakieś niewidzialnej tarczy. 

- Jest pod ochroną, Malfoy. Nic mi nie zrobisz. - Teraz wiedział, czemu Weasley jest taki pewny siebie. Jednak wpadł na pewien pomysł. Służba u Voldemorta czegoś go nauczyła. 
- Exarmet* - Kiedy zobaczył, że zaklęcie, które posłał w stronę Rona odpycha go na ścianę i tarcza zaczyna się rozpadać, zaśmiał się zwycięsko. 
- To jak teraz powiesz gdzie jest moja matka? - Popatrzał na niego i uśmiechnął się z wyższością. 
- W piwnicy. JEST W PIWNICY!! - Krzyknął i po chwili dopadł drzwi i już go nie było. Zaś Draco otwierał każde drzwi po drodze szukając wejścia do piwnicy. Przystanął dopiero przy sypialni.. Po chwili jednak odwrócił się i zobaczył mniejsze drzwi od pozostałych. Wiedział już, że tam jest piwnica. szybko zaczął schodzić po schodach. Świecąc sobie przy tym różdżką. Kiedy dobiegł już na sam dół zobaczył tylko dwie znikające postacie. Był pewny, że była to jego matka. Ale kim była druga osoba?


~~~~~~~~~

*Exarmet - jest to zaklęcie, wymyślone przeze mnie. Które ma na celu, likwidowanie wszystkich tarcz. 

Koniec rozdziału pierwszego :D. Mam nadzieję, że się podobał. I przy okazji życzę wszystkim Wesołego Sylwestra.. :p. 

PS Rozdziały będą pojawiały się co tydzień, nie więcej niż do 2 tygodni. Zaś jeśli nie będę miała weny lub będę gdzieś wyjeżdżać i nie będę w stanie napisać następnego rozdziału to poinformuję was tutaj, tworząc nowego posta ;D. 








2 komentarze:

  1. Droga Zuzanno! :D
    Piszę ten komentarz 1023 raz bo co chwilę pojawia mi się komunikat "zaloguj się ponownie". Nie zdziw się jeśli będzie krótki jak cholera, ale musisz mi to wybaczyć. Wiesz, jak to u mnie z cierpliwością xd
    Więc, po kolei xd
    Ha! Nienawidzę Rona, dobrze że zmieniłaś go w takiego... kogoś. Mam tylko nadzieję że nie będzie zagrażał mocno Hermionie (chociaż pewnie tak będzie) ale jak już, to niech ktoś ją uratuje (przez ktoś ma się rozumieć Smoka). Strasznie ucieszyłam się, że Lucjusz przeprosił Draco. Zawsze brakowało mi tego w opowiadaniach. Przecież Lucjusz jest rodzicem, chyba powinien starać się dogadać ze swoim synem. Także strasznie się cieszę, że u ciebie ten motyw się pojawia!
    Liczę też na to, że dzięki temu że Hermi uratowała Narcyzę nasz ukochany Smok będzie czuł do niej choć odrobinę szacunku i wdzięczności.
    Może następny rozdział zadedykujesz mi? ^^
    Tak tylko proponuję...
    Pozdrowienia i dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W większości się pomyliłaś.. Wszystko będzie dziać się całkiem inaczej ;).. Oczywiście zadedykuję i dziękuję :D

      Usuń